Na razie to tyle :-) Miłego czytania ;-)
Są
chwile, które nigdy nie wrócą, ale w pamięci, będą trwać wiecznie…
Gdy wróciłam do mieszkania
było jeszcze ciemno, Jay chrapał w najlepsze. Nie byłam śpiąca, ale nie mając
nic innego do roboty wzięłam długi prysznic i położyłam się w łóżku. Chciałam,
żeby jak najszybciej nastał poranek, chciałam się na coś przydać, ale
oczywiście, jak na złość, czas musiał mi się dłużyć. Ostatecznie znalazłam
najlepsze wyjście z problemu, czyli sen. I choć to także zajęło mi sporo czasu,
to koło czwartej nad ranem udało mi się usnąć.
Obudziłam się o szóstej,
kiedy słońce zdążyło wzejść. Od razu skierowałam się do kuchni i zrobiłam sobie
gorącą czekoladę. W spokoju wypiłam napój i otworzyłam lodówkę w poszukiwaniu
czegoś szybkiego do zjedzenia. Jak zwykle, same pustki.
-Dawno nie robiłem zakupów –
usłyszałam głos Jasona, dochodzący zza mnie – Chyba mam za dużo na głowie.
-Jasne. Na przykład spanie –
powiedziałam z ironią, zamknęłam lodówkę i odwróciłam się do niego – Czy ty w
ogóle coś jesz?
-Zdarza się – odparł,
przeczesując przy tym włosy palcami – Zaraz zrobię śniadanie, możesz w tym
czasie się przebrać.
-Oj dziękuję łaskawsze za twe
zezwolenie – ukłoniłam się w żarcie, a następnie przeszłam do swojego pokoju.
Założyłam na siebie ciemne,
obcisłe spodnie, top na ramiączkach i buty do kolan na płaskim obcasie.
Znalazłam w tobie gumkę do włosów i zrobiłam sobie luźnego warkocza. W drodze
do kuchni zgarnęłam skórzaną kurtkę i idąc za kuszącym zapachem dotarłam na
miejsce. Na stole czekał na mnie talerz naleśników. Jason już dojadał swoją
porcję, więc usiadłam obok niego i zajęłam się moim posiłkiem.
-Proszę, proszę, nie
wiedziałam, że jesteś kucharzem – ciemnowłosy wzruszył ramionami.
-Wie się to i owo. A ty co
tak na czarno? Na pogrzeb się wybierasz?
-Nie. Mam już dość siedzenia
na tyłku. Znajdziemy Jokera i wykończymy go, jeszcze dziś.
-Nie ma problemu, jeśli tylko
wiesz gdzie on jest – pokręciłam przecząco głową.
-Nie, ale ty się dowiesz.
-Ja? – spojrzał na mnie ze
zdziwieniem.
-No cóż, ja nie mam zbyt
dobrych kontaktów z Batmanem, a on może mieć jakieś informacje o możliwym
miejscu ukrycia Jokera, albo chociaż jakieś poszlaki.
-A Damian? Nie możesz
poprosić jego?
-Nie w obecnej sytuacji –
chłopak westchnął.
-Od Bruce’a raczej nie uda mi
się niczego dowiedzieć, ale znak kogoś, kto być może nam pomorze.
-Być może?
-Wszystko zależy od tego, czy
jest na mnie nadal obrażona – Jay wstał od stołu i skierował się do swojego
pokoju.
Ja w spokoju dojadłam swoje
naleśniki, a w tym czasie ciemnowłosy zdążył już wrócić, ubrany w swoją skórę
na motocykl. Bez słowa zgarnął kask i
opuścił pomieszczenie. Po skończonym posiłku postanowiłam trochę pobiegać po
mieście. Może całkiem przypadkiem natrafię na któregoś z ludzi Jokera.
Wyszłam przez okno na schody pożarowe,
a następnie na dach. Obrałam kurs i zaczęłam kierować się w stronę centrum.
Oczami Jasona
Dojechałem do posiadłości
Bruce’a w jakieś dziesięć minut. Kask zostawiłem na motocyklu, a następnie, bez
pukania, wszedłem do środka. Nigdzie nie widziałem Alfreda, ale los chciał, że
po schodach schodziła Megan. Miała na sobie tą seksowną, krótką bluzkę, która
odsłaniała jej płaski brzuch… Opanuj się Jason!
Otrząsnąłem się z transu i
podszedłem do niej. Dziewczyna zmierzyła mnie wzorkiem, po czym skrzyżowała
ręce na piersi, wyraźnie oczekując na wyjaśnienie mojego przybycia.
-Potrzebuję pomocy –
powiedziałem prosto z mostu. Ona prychnęła.
-Ode mnie? – wskazała na
siebie palcem ze zdziwieniem – Chyba sobie kpisz…
-Meg, daj spokój – starałem
się ją udobruchać – Potrzebuję tylko informacji, nic takiego.
-Nic takiego, mówisz? Gdyby
to było nic takiego, dąłbyś sobie z tym sam radę – odwróciła się na pięcie i
zaczęła iść w stronę salonu. Złapałem ją za nadgarstek i zatrzymałem, nim
zdążyła mi uciec.
-Nie bądź taka… Przypomnij
sobie, że i ja często zdobywałem dla ciebie cenne informacje – upomniałem ją.
Megan puściła mi wrogie spojrzenie i wyrwała rękę.
-Czego ci potrzeba? –
przeczesałem włosy palcami.
-Cóż…raczej ci się to nie
spodoba.
-Jason?
-Informacji z Bat – komputera
o możliwych kryjówkach Jokera – dziewczyna otworzyła szerzej oczy, a chwilę
później cicho westchnęła.
-Znów pragniesz swojej
vendetty. Ile jeszcze mam ci wbijać do głowy, że to nie pomorze?!
-Już nie zmienię zdania! Nie
tym razem, kiedy wreszcie mogę go zabić.
-I co? Oczekujesz, że ot tak
włamię się do Bat – komputera? Czy, że Bruce da mi do niego dostęp?
-W sumie…liczyłem na to
drugie – ciemnowłosa zamyśliła się chwilę.
-Wiesz co… Chyba mam opcję
trzecią – powiedziała z chytrym uśmiechem i poszła wprost do salonu. Podążałem
za nią, a moim oczom ukazał się Dick. Leżał sobie na kanapie i wżerał popcorn.
-A ten co tu robi? –
wskazałem na chłopaka, który na mój widok aż upuścił papierową torbę z
jedzeniem.
-Chwilowo mieszka. Dziewczyna
wywaliła go z mieszkania – odparła Megan, siadając obok brata.
-Dałeś się wyrzucić Barbarze?
– spojrzałem na niego z wrednym uśmiechem – Chyba nie masz ręki do kobiet.
-Zamknij się, Jason – warknął
pod nosem, ale ja tylko zaśmiałem się i podszedłem bliżej niego
-Czyli to twój plan? –
zwróciłem się do Meg – Poprosić o pomoc twojego brata?
-Tylko on ma dostęp do
komputera, więc…
-Chwila moment – przerwał
dziewczynie Richard – Do Bat – komputera? Jason, co ty znowu kombinujesz? –
zmierzył mnie wzrokiem.
-Oj, nie spodobało by ci się
to. Ale wcale nie musisz mi w tym pomagać. Wystarczy, że umożliwisz mi dostęp
do Bat – komputera.
-Chyba sam powinieneś umieć
to zrobić – kłócił się ze mną – W końcu włamywanie się to twoja specjalność –
rzuciłem mu wrogie spojrzenie – Pomogę wam, ale muszę wiedzieć, czego szukacie.
-Informacji o możliwych
kryjówkach klauna – odpowiedziała za mnie ciemnowłosa bo dobrze wiedziała, że
Dicka i tak nie przegada – Jay chce znów zagrać w grę „Jak zabić wariata”.
-Tak, to już chyba trzecia edycja
– dodałem, lekko rozbawiony jej tekstem. Richard westchnął.
-W sumie, to mogłem się
domyślić. Dobra, pomogę wam, ale pod jednym warunkiem – Spojrzałem na niego
wyczekująco – Jak już zdobędziemy potrzebne dane, o ile w ogóle takie są,
poszukam Jokera razem z tobą.
-Nie ma mowy. To moja sprawa
i nie będziesz się w nią wpieprzał!
-Moim obowiązkiem jest
dopilnowanie, by przestępca poszedł za kratki, nie do grobu!
-Chłopaki! – wrzasnęła na nas
Megan – Wy kłóćcie się dalej, ale zaraz wraca Alfred, za nim Damian, a na końcu
Bruce. Jak już wróci ten ostatni to nici z całego planu.
-Nie pozwolę by ten idiota
wszystko mi popsuł – warknąłem, ale za ten tekst oberwałem od dziewczyny po
głowie.
-Pamiętaj, że mówisz o moim
bracie. Idzie i Richard i ja. Koniec dyskusji – przewróciłem oczami – Dick,
sprawdź czy Batman rzeczywiście ma takie dane. Teraz i tak nie ma sensu
wyruszać. Spotkamy się po zmierzchu, u Jasona – Richard pokiwał porozumiewawczo
głową i zaczął oddalać się w stronę sekretnego wejścia do jaskini. Meg też
chciała gdzieś iść, ale zatrzymałem ją.
-Megan…dzięki.
-Jak sam powiedziałeś, ty też
kiedyś zdobywałeś dla mnie informacje – mówiła obojętnie – Teraz będziemy
kwita.
Dziewczyna wyrwała mi się i
zaczęła wchodzić po schodach. Chciałem już opuścić ten cholerny dom, więc jak
najszybciej podszedłem do drzwi, a zaraz potem odpaliłem motocykl. Coś czuję,
że Luna nie będzie zachwycona tą współpracą…
***
-Chyba sobie żartujesz? –
niebieskowłosa nie bardzo zachwyciła się przyszłą współpracą z Richardem i
Megan – Rozumiem, że chcesz odzyskać dziewczynę, ale to w cale nie znaczy, że
musisz ją zabierać na misję! – wrzeszczała na mnie i trochę czułem się jak
mały, opierzany przez jakąś nauczycielkę chłopiec – Czy o czymś zapomniałam? A
no tak, jest jeszcze jej brat! Richard Grayson, twój starszy „brat”, również
znany jako Nightwing! I co, myślisz, że on pozwoli zabić ci Jokera, albo w
ogóle kogokolwiek?
-Nie będzie miał wyboru.
-Akurat – prychnęła i padła
na kanapę – Coś czuję, że to będzie długa noc. Walczyć ramię w ramię z
bohaterem… dziewczyna złapała się za
głowę – Jak ja się dałam na to namówić. Lepiej, jak ty się dałeś na to
namówić?! – puściła mi wrogie spojrzenie.
-Postawił mi ultimatum.
Inaczej nie wydobyłby dla nas informacji o możliwych miejscach pobytu Jokera.
-Było negocjować… - zrobiła
obrażoną minę i odwróciła ode mnie wzrok – A ta twoja Megan, walczyć umie?
-Jeszcze się pytasz? Jest
jedną z najlepszych w fachu.
-W fachu? – spojrzała na mnie
pytająco – Masz na myśli bycie bohaterem, czy…
-Zdecydowanie zabójcą.
-No, no… - przeszła do
pozycji siedzącej i spojrzała na mnie chytrze – Ty to masz gust do kobiet.
-Tak w sumie, to powinnaś ją
znać – na jej twarzy pojawiło się zakłopotanie – Niegdyś należała do Ligii.
Trafiła do niej, jak była mała i od tej pory szkolił ją sam Ra’s. Była jedną z
najlepszych – dziewczyna spuściła wzrok i chyba starała się sobie ją
przypomnieć.
-Megan… - powiedziała sama do
siebie – Ta Megan…
Oczami Luny
Megan. Znałam to imię.
Pamiętałam je, ale moje wspomnienia z nim związane sięgały moich początków
pobytu w Lidze. Byłam wtedy mała, ale niektórych rzeczy nigdy się nie zapomina…
***
Siedziałam w rogu sali
treningowej, gdzie Ra’s ćwiczył z jakąś młodą dziewczyną. Ciemnowłosa
perfekcyjnie odpierała ataki mistrza swoimi sai, a następnie atakowała bez
wahania. Umiejętnościami prawie dorównywała przywódcy Ligii. Dziewczyna zrobiła
unik, a katana mistrza odcięła jej końcówki kilku kosmyków włosów. To był znak,
że walka dobiegła końca.
Uczennica przyczepiła broń do
pasa i uklękła przed Ra’s. I on schował broń, a następnie dał znać, że może
wstać.
-Świetnie się dziś spisałaś,
moja droga. Luna – zwrócił się do mnie – Czego się dziś nauczyłaś?
-Każdy, nawet najmniejszy
cios ze strony przeciwnika zbliża nas do przegranej – odpowiedziałam z powagą
na twarzy, a Ra’s pochwalił mnie.
-Dokładnie. Doskonale
zrozumiałaś dzisiejszą lekcję. Za kilka minut zaczniemy trening walki, więc
możesz zaczekać na sali. Ja zaraz wrócę. Megan – zwrócił się do ciemnowłosej –
Ty także możesz już odejść.
Starszy mężczyzna szybkim
tempem opuścił pomieszczenie. Widać było, że gdzieś się spieszy. Megan dużo
wolniej zaczęła wychodzić. Pierw wytarła pot z czoła, a następnie sprawdziła
ile straciła włosów. Wciąż nie spuszczałam z niej oczu. Dopiero kiedy
dziewczyna podeszła bliżej mnie udałam, że wcale jej nie obserwuję. Ona
zatrzymała się i spojrzała na mnie swoimi błękitnymi oczyma.
-Ra’s mówi, że jesteś
wyjątkowa – spojrzałam na nią, starając się nie ukazywać zadowolenia, jakie
sprawiły mi jej słowa – Jeśli rzeczywiście tak jest, to dokonasz wielkich
czynów, pamiętaj o tym. Ale dam ci jedną radę – Megan uklękła i złapała mnie za
rękę – To, że jesteś wyjątkowa w środku wcale nie znaczy, że jesteś wyjątkowa
na zewnątrz. Zadbaj o swoją oryginalność mała, inaczej nikt cię nie zapamięta.
Pokiwałam porozumiewawczo
głową, choć nie do końca rozumiałam co ma na myśli. Jeszcze nie… Megan puściła
moją rękę i spokojnym tempem opuściła pomieszczenie.
Choć wtedy jeszcze tego nie
wiedziałam, te kilka słów o oryginalności zmieniły mój pogląd na świat. Zmieniły
mój pogląd na samą siebie. Megan uświadomiła mi, że osoby takie, jak my, muszą
się czymś wyróżniać. Dokładnie tak, jak wyróżniam się teraz… Wtedy nie zdążyłam
jej podziękować, za tę istotną radę, ale teraz będę mieć do tego szansę.
Pytanie tylko, czy ona mnie pozna…
😁😁😁😁!! Wróciłaś! Długo cię nie było, ale warto było czekać. Ten rozdział był boski. A najlepsza końcówka... Podobała mi się jeszcze scenka z Dickiem, Jasonem i Megan. Ogólnie wszystko perfekt 😊.
OdpowiedzUsuńNaprawdę super rozdział ����
OdpowiedzUsuń❤❤❤