niedziela, 13 marca 2016

Rozdział XI - Ta Megan...

Cześć wszystkim. Tak wiem, dawno mnie nie było, ale moja wena była bardzo kapryśna. Dziś wreszcie wzięłam się za siebie i napisałam nowy rozdział, który zaraz przeczytacie ;-) Mam nadzieję, że to już koniec przerwy i że rozdziały będą pojawiać się regularnie, ale nie mogę tego obiecać. Jestem jednak dobrej myśli ;-)
Na razie to tyle :-) Miłego czytania ;-)


Są chwile, które nigdy nie wrócą, ale w pamięci, będą trwać wiecznie…


Gdy wróciłam do mieszkania było jeszcze ciemno, Jay chrapał w najlepsze. Nie byłam śpiąca, ale nie mając nic innego do roboty wzięłam długi prysznic i położyłam się w łóżku. Chciałam, żeby jak najszybciej nastał poranek, chciałam się na coś przydać, ale oczywiście, jak na złość, czas musiał mi się dłużyć. Ostatecznie znalazłam najlepsze wyjście z problemu, czyli sen. I choć to także zajęło mi sporo czasu, to koło czwartej nad ranem udało mi się usnąć.

Obudziłam się o szóstej, kiedy słońce zdążyło wzejść. Od razu skierowałam się do kuchni i zrobiłam sobie gorącą czekoladę. W spokoju wypiłam napój i otworzyłam lodówkę w poszukiwaniu czegoś szybkiego do zjedzenia. Jak zwykle, same pustki.


-Dawno nie robiłem zakupów – usłyszałam głos Jasona, dochodzący zza mnie – Chyba mam za dużo na głowie.

-Jasne. Na przykład spanie – powiedziałam z ironią, zamknęłam lodówkę i odwróciłam się do niego – Czy ty w ogóle coś jesz?

-Zdarza się – odparł, przeczesując przy tym włosy palcami – Zaraz zrobię śniadanie, możesz w tym czasie się przebrać.

-Oj dziękuję łaskawsze za twe zezwolenie – ukłoniłam się w żarcie, a następnie przeszłam do swojego pokoju.


Założyłam na siebie ciemne, obcisłe spodnie, top na ramiączkach i buty do kolan na płaskim obcasie. Znalazłam w tobie gumkę do włosów i zrobiłam sobie luźnego warkocza. W drodze do kuchni zgarnęłam skórzaną kurtkę i idąc za kuszącym zapachem dotarłam na miejsce. Na stole czekał na mnie talerz naleśników. Jason już dojadał swoją porcję, więc usiadłam obok niego i zajęłam się moim posiłkiem.


-Proszę, proszę, nie wiedziałam, że jesteś kucharzem – ciemnowłosy wzruszył ramionami.

-Wie się to i owo. A ty co tak na czarno? Na pogrzeb się wybierasz?

-Nie. Mam już dość siedzenia na tyłku. Znajdziemy Jokera i wykończymy go, jeszcze dziś.

-Nie ma problemu, jeśli tylko wiesz gdzie on jest – pokręciłam przecząco głową.

-Nie, ale ty się dowiesz.

-Ja? – spojrzał na mnie ze zdziwieniem.   

-No cóż, ja nie mam zbyt dobrych kontaktów z Batmanem, a on może mieć jakieś informacje o możliwym miejscu ukrycia Jokera, albo chociaż jakieś poszlaki.

-A Damian? Nie możesz poprosić jego?

-Nie w obecnej sytuacji – chłopak westchnął.

-Od Bruce’a raczej nie uda mi się niczego dowiedzieć, ale znak kogoś, kto być może nam pomorze.

-Być może?

-Wszystko zależy od tego, czy jest na mnie nadal obrażona – Jay wstał od stołu i skierował się do swojego pokoju.

 

Ja w spokoju dojadłam swoje naleśniki, a w tym czasie ciemnowłosy zdążył już wrócić, ubrany w swoją skórę na motocykl.  Bez słowa zgarnął kask i opuścił pomieszczenie. Po skończonym posiłku postanowiłam trochę pobiegać po mieście. Może całkiem przypadkiem natrafię na któregoś z ludzi Jokera.

Wyszłam przez okno na schody pożarowe, a następnie na dach. Obrałam kurs i zaczęłam kierować się w stronę centrum.


Oczami Jasona

Dojechałem do posiadłości Bruce’a w jakieś dziesięć minut. Kask zostawiłem na motocyklu, a następnie, bez pukania, wszedłem do środka. Nigdzie nie widziałem Alfreda, ale los chciał, że po schodach schodziła Megan. Miała na sobie tą seksowną, krótką bluzkę, która odsłaniała jej płaski brzuch… Opanuj się Jason!

Otrząsnąłem się z transu i podszedłem do niej. Dziewczyna zmierzyła mnie wzorkiem, po czym skrzyżowała ręce na piersi, wyraźnie oczekując na wyjaśnienie mojego przybycia.


-Potrzebuję pomocy – powiedziałem prosto z mostu. Ona prychnęła.

-Ode mnie? – wskazała na siebie palcem ze zdziwieniem – Chyba sobie kpisz…

-Meg, daj spokój – starałem się ją udobruchać – Potrzebuję tylko informacji, nic takiego.

-Nic takiego, mówisz? Gdyby to było nic takiego, dąłbyś sobie z tym sam radę – odwróciła się na pięcie i zaczęła iść w stronę salonu. Złapałem ją za nadgarstek i zatrzymałem, nim zdążyła mi uciec.

-Nie bądź taka… Przypomnij sobie, że i ja często zdobywałem dla ciebie cenne informacje – upomniałem ją. Megan puściła mi wrogie spojrzenie i wyrwała rękę.

-Czego ci potrzeba? – przeczesałem włosy palcami.

-Cóż…raczej ci się to nie spodoba.

-Jason?

-Informacji z Bat – komputera o możliwych kryjówkach Jokera – dziewczyna otworzyła szerzej oczy, a chwilę później cicho westchnęła.

-Znów pragniesz swojej vendetty. Ile jeszcze mam ci wbijać do głowy, że to nie pomorze?!

-Już nie zmienię zdania! Nie tym razem, kiedy wreszcie mogę go zabić.

-I co? Oczekujesz, że ot tak włamię się do Bat – komputera? Czy, że Bruce da mi do niego dostęp?

-W sumie…liczyłem na to drugie – ciemnowłosa zamyśliła się chwilę.

-Wiesz co… Chyba mam opcję trzecią – powiedziała z chytrym uśmiechem i poszła wprost do salonu. Podążałem za nią, a moim oczom ukazał się Dick. Leżał sobie na kanapie i wżerał popcorn.

-A ten co tu robi? – wskazałem na chłopaka, który na mój widok aż upuścił papierową torbę z jedzeniem.

-Chwilowo mieszka. Dziewczyna wywaliła go z mieszkania – odparła Megan, siadając obok brata.

-Dałeś się wyrzucić Barbarze? – spojrzałem na niego z wrednym uśmiechem – Chyba nie masz ręki do kobiet.

-Zamknij się, Jason – warknął pod nosem, ale ja tylko zaśmiałem się i podszedłem bliżej niego

-Czyli to twój plan? – zwróciłem się do Meg – Poprosić o pomoc twojego brata?

-Tylko on ma dostęp do komputera, więc…

-Chwila moment – przerwał dziewczynie Richard – Do Bat – komputera? Jason, co ty znowu kombinujesz? – zmierzył mnie wzrokiem.

-Oj, nie spodobało by ci się to. Ale wcale nie musisz mi w tym pomagać. Wystarczy, że umożliwisz mi dostęp do Bat – komputera.

-Chyba sam powinieneś umieć to zrobić – kłócił się ze mną – W końcu włamywanie się to twoja specjalność – rzuciłem mu wrogie spojrzenie – Pomogę wam, ale muszę wiedzieć, czego szukacie.

-Informacji o możliwych kryjówkach klauna – odpowiedziała za mnie ciemnowłosa bo dobrze wiedziała, że Dicka i tak nie przegada – Jay chce znów zagrać w grę „Jak zabić wariata”.

-Tak, to już chyba trzecia edycja – dodałem, lekko rozbawiony jej tekstem. Richard westchnął.

-W sumie, to mogłem się domyślić. Dobra, pomogę wam, ale pod jednym warunkiem – Spojrzałem na niego wyczekująco – Jak już zdobędziemy potrzebne dane, o ile w ogóle takie są, poszukam Jokera razem z tobą.

-Nie ma mowy. To moja sprawa i nie będziesz się w nią wpieprzał!

-Moim obowiązkiem jest dopilnowanie, by przestępca poszedł za kratki, nie do grobu!

-Chłopaki! – wrzasnęła na nas Megan – Wy kłóćcie się dalej, ale zaraz wraca Alfred, za nim Damian, a na końcu Bruce. Jak już wróci ten ostatni to nici z całego planu.

-Nie pozwolę by ten idiota wszystko mi popsuł – warknąłem, ale za ten tekst oberwałem od dziewczyny po głowie.

-Pamiętaj, że mówisz o moim bracie. Idzie i Richard i ja. Koniec dyskusji – przewróciłem oczami – Dick, sprawdź czy Batman rzeczywiście ma takie dane. Teraz i tak nie ma sensu wyruszać. Spotkamy się po zmierzchu, u Jasona – Richard pokiwał porozumiewawczo głową i zaczął oddalać się w stronę sekretnego wejścia do jaskini. Meg też chciała gdzieś iść, ale zatrzymałem ją.

-Megan…dzięki.

-Jak sam powiedziałeś, ty też kiedyś zdobywałeś dla mnie informacje – mówiła obojętnie – Teraz będziemy kwita.


Dziewczyna wyrwała mi się i zaczęła wchodzić po schodach. Chciałem już opuścić ten cholerny dom, więc jak najszybciej podszedłem do drzwi, a zaraz potem odpaliłem motocykl. Coś czuję, że Luna nie będzie zachwycona tą współpracą…


***


-Chyba sobie żartujesz? – niebieskowłosa nie bardzo zachwyciła się przyszłą współpracą z Richardem i Megan – Rozumiem, że chcesz odzyskać dziewczynę, ale to w cale nie znaczy, że musisz ją zabierać na misję! – wrzeszczała na mnie i trochę czułem się jak mały, opierzany przez jakąś nauczycielkę chłopiec – Czy o czymś zapomniałam? A no tak, jest jeszcze jej brat! Richard Grayson, twój starszy „brat”, również znany jako Nightwing! I co, myślisz, że on pozwoli zabić ci Jokera, albo w ogóle kogokolwiek?

-Nie będzie miał wyboru.

-Akurat – prychnęła i padła na kanapę – Coś czuję, że to będzie długa noc. Walczyć ramię w ramię z bohaterem…  dziewczyna złapała się za głowę – Jak ja się dałam na to namówić. Lepiej, jak ty się dałeś na to namówić?! – puściła mi wrogie spojrzenie.

-Postawił mi ultimatum. Inaczej nie wydobyłby dla nas informacji o możliwych miejscach pobytu Jokera.

-Było negocjować… - zrobiła obrażoną minę i odwróciła ode mnie wzrok – A ta twoja Megan, walczyć umie?

-Jeszcze się pytasz? Jest jedną z najlepszych w fachu.

-W fachu? – spojrzała na mnie pytająco – Masz na myśli bycie bohaterem, czy…

-Zdecydowanie zabójcą.  

-No, no… - przeszła do pozycji siedzącej i spojrzała na mnie chytrze – Ty to masz gust do kobiet.

-Tak w sumie, to powinnaś ją znać – na jej twarzy pojawiło się zakłopotanie – Niegdyś należała do Ligii. Trafiła do niej, jak była mała i od tej pory szkolił ją sam Ra’s. Była jedną z najlepszych – dziewczyna spuściła wzrok i chyba starała się sobie ją przypomnieć.

-Megan… - powiedziała sama do siebie – Ta Megan…


Oczami Luny

Megan. Znałam to imię. Pamiętałam je, ale moje wspomnienia z nim związane sięgały moich początków pobytu w Lidze. Byłam wtedy mała, ale niektórych rzeczy nigdy się nie zapomina…


***


Siedziałam w rogu sali treningowej, gdzie Ra’s ćwiczył z jakąś młodą dziewczyną. Ciemnowłosa perfekcyjnie odpierała ataki mistrza swoimi sai, a następnie atakowała bez wahania. Umiejętnościami prawie dorównywała przywódcy Ligii. Dziewczyna zrobiła unik, a katana mistrza odcięła jej końcówki kilku kosmyków włosów. To był znak, że walka dobiegła końca.

Uczennica przyczepiła broń do pasa i uklękła przed Ra’s. I on schował broń, a następnie dał znać, że może wstać.


-Świetnie się dziś spisałaś, moja droga. Luna – zwrócił się do mnie – Czego się dziś nauczyłaś?

-Każdy, nawet najmniejszy cios ze strony przeciwnika zbliża nas do przegranej – odpowiedziałam z powagą na twarzy, a Ra’s pochwalił mnie.

-Dokładnie. Doskonale zrozumiałaś dzisiejszą lekcję. Za kilka minut zaczniemy trening walki, więc możesz zaczekać na sali. Ja zaraz wrócę. Megan – zwrócił się do ciemnowłosej – Ty także możesz już odejść.


Starszy mężczyzna szybkim tempem opuścił pomieszczenie. Widać było, że gdzieś się spieszy. Megan dużo wolniej zaczęła wychodzić. Pierw wytarła pot z czoła, a następnie sprawdziła ile straciła włosów. Wciąż nie spuszczałam z niej oczu. Dopiero kiedy dziewczyna podeszła bliżej mnie udałam, że wcale jej nie obserwuję. Ona zatrzymała się i spojrzała na mnie swoimi błękitnymi oczyma.


-Ra’s mówi, że jesteś wyjątkowa – spojrzałam na nią, starając się nie ukazywać zadowolenia, jakie sprawiły mi jej słowa – Jeśli rzeczywiście tak jest, to dokonasz wielkich czynów, pamiętaj o tym. Ale dam ci jedną radę – Megan uklękła i złapała mnie za rękę – To, że jesteś wyjątkowa w środku wcale nie znaczy, że jesteś wyjątkowa na zewnątrz. Zadbaj o swoją oryginalność mała, inaczej nikt cię nie zapamięta.


Pokiwałam porozumiewawczo głową, choć nie do końca rozumiałam co ma na myśli. Jeszcze nie… Megan puściła moją rękę i spokojnym tempem opuściła pomieszczenie.

Choć wtedy jeszcze tego nie wiedziałam, te kilka słów o oryginalności zmieniły mój pogląd na świat. Zmieniły mój pogląd na samą siebie. Megan uświadomiła mi, że osoby takie, jak my, muszą się czymś wyróżniać. Dokładnie tak, jak wyróżniam się teraz… Wtedy nie zdążyłam jej podziękować, za tę istotną radę, ale teraz będę mieć do tego szansę. Pytanie tylko, czy ona mnie pozna…

2 komentarze:

  1. 😁😁😁😁!! Wróciłaś! Długo cię nie było, ale warto było czekać. Ten rozdział był boski. A najlepsza końcówka... Podobała mi się jeszcze scenka z Dickiem, Jasonem i Megan. Ogólnie wszystko perfekt 😊.

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę super rozdział ����
    ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń