Ślady,
które ludzie pozostawiają po sobie, zbyt często są bliznami.
John Green
Wstałam równo o szóstej rano.
Taka pobudka stała się moim nawykiem zaraz po dołączeniu do Ligii. Treningi
zaczynały się z rana, więc nie mogłam sobie pozwolić na dłuższy sen. Do pokoju
nie wpadało zbyt wiele słońca, który dopiero pojawiało się na niebie, tworząc
gamę przepięknych barw. Dziś pozwoliłam sobie na odrobinę lenistwa i na kilka
minut przymknęłam oczy. Po mojej drugiej pobudce była ósma rano. Kilka minut w
rzeczy samej. Przeciągnęłam się i wstałam z łóżka. Dzień zaczęłam od zimnego
prysznica, który orzeźwił moje ciało. Następnie bardzo starannie
wyszczotkowałam zęby i rozczesałam włosy, spinając je później w luźny warkocz. Wybrałam
ubrania, a następnie założyłam je. Teraz miałam na sobie ciemne jeansy, czarną
bluzkę, granatową bluzę z kapturem i te same co wczoraj buty. Schowałam do
kieszeni bluzy kilkanaście dolarów i opuściłam mieszkanie, wychodząc oczywiście
przez okno. W końcu po co używać drzwi?
W pierwszej kolejności
skierowałam się do niewielkiego baru, gdzie w przystępnej cenie udało mi się
kupić jajka z bekonem. Powoli, rozkoszując się smakiem śniadania przeżuwałam
plastry mięsa i przepijałam je ciepłą herbatą, delikatnie posłodzoną. Do jajka
sadzonego przeszłam na końcu, bo to moja ulubiona część tego dania. Zanim Ra’s
zabrał mnie z rodzinnego domu, takie śniadania miałam na co dzień. Mama budziła
mnie całusem w policzek, razem schodziłyśmy na dół i jadłyśmy posiłek. Tata
czytał gazetę, ale gdy tylko pojawiłam się w kuchni odkładał ją i zaczynaliśmy
rozmowę.
Wszystko się zmieniło, kiedy
po raz pierwszy dotknęłam przyjaciółki i zobaczyłam jej śmierć. I ona to
widziała. Była przerażona, krzyczała, wiła się z bólu. Nauczycielka była pewna,
że ją uderzyłam. Próbowałam się obronić przed jej oskarżeniami, więc dotknęłam
i jej policzka. Zobaczyłam, jak ciężarówka potrąca, o wiele już starszą
kobietę. Po zakończeniu wizji zadzwonili po rodziców i powiedzieli, że powinni
skierować się ze mną do psychiatry. W domu, pokazałam rodzicom, co potrafię.
Byli przerażeni. Nigdy wcześniej nie widziałam ich w takim stanie. W pewnym
momencie tata złapał mnie, zaniósł do piwnicy i zamknął tam. Płakałam,
błagałam, by mnie wypuścił, ale oni nie zwracali na to uwagi. Tak spędziłam
trzy dni. Po tym najkrótszym piekle jakie mi zgotowali, byłam odwodniona,
wygłodzona i miałam zdarte paznokcie. Z rodzicami nie rozmawiałam. Od tej pory
mój dzień zaczynał się śniadaniem, poprzez obiad, a kończył kolacją i snem,
między którymi siedziałam w pokoju i czekałam. Na co? Sama nie wiem. Może na
ratunek, może na jakąkolwiek pomoc w zrozumieniu moich zdolności? Chciałam
tylko, żeby oni znów mnie pokochali. Wtedy nie rozumiałam, dlaczego robią, co
robią. Teraz, już wiem. Mieli mnie za potwora i bali się mnie. Nie mieli odwagi
mnie zabić, więc zamykali mnie w piwnicy i nawet nie zwracali uwagi na to, co
robię czy mówię. Chcieli to po prostu przeczekać.
Po skończonym posiłku wstałam
od stołu, zapłaciłam i wyszłam na zewnątrz. Gotham ciągle było nieco ciemne,
zapewne przez dymy z fabryk. Szczęśliwie przyzwyczaiłam się już do smrodu,
który pewnie codziennie towarzyszy tej części miasta. Szłam opustoszałą ulicą,
mijając pojedynczych przechodniów może co pięć minut. Chciałam zorientować się,
gdzie co jest. Minęłam jakiś sklep spożywczy, knajpę, kiosk z gazetami i
papierosami, a także liczne bloki mieszkalne. Więcej życia tliło się jakieś pół
godziny od mojego tymczasowego miejsca zamieszkania. Znajdowało się tam wiele
sklepików czy straganów, a ludzie co rusz przechodzili po ulicy. Dało się
słyszeć radio, w którym spiker komentował mecz amerykańskiego futbolu. Dalej,
zaczynała się już „lepsza” część miasta, centrum Gotham City. Wyższe, nowsze
budynki, czystsze chodniki, dom dla samej elity, a w samym środku wieża Wayne
Enterprises.
-Dawaj pieniądze zdziro! –
głośny ryk mężczyzny wyrwał mnie z zamyślenia.
Odwróciłam się w kierunku,
skąd pochodził. W wąskiej uliczce stał dość otyły facet, trzymający młodą,
mającą może siedemnaście lat dziewczynę. Do głowy przystawiał jej pistolet, a
ona płakała, rozmazując przy tym tusz z rzęs. Takie właśnie jest prawdziwe
Gotham. Nie miałam zamiaru pozwolić temu złodziejowi skrzywdzić tą biedną
dziewczynę. Wyjęłam nóż schowany z bucie i podeszłam trochę bliżej. Wymierzyłam
ostrze w rękę, w której trzymał broń i rzuciłam go. Trafił w sam środek ręki
zmuszając oprycha do upuszczenia pistoletu. Podeszłam bliżej, pchnęłam go na
ścianę i wyjęłam ostrze.
-Uciekaj – rozkazałam
dziewczynie, a ona w momencie wykonała moje polecenie.
-Zapłacisz mi za to suko! –
mężczyzna starał się wyrwać, ale mu na to nie pozwalałam.
-Tak bawi cię wyłudzanie
pieniędzy od kobiet?! Chciałbyś dostać coś ode mnie? A proszę bardzo! – jednym
ruchem odcięłam mężczyźnie ucho, a on zawył z bólu – Teraz już wiesz, co to
znaczy cierpieć, ale jeszcze nie wiesz, co to prawdziwy ból. Pozwól, że ci
pokarzę.
Złapałam go za łysą głowę i w
sekundzie zobaczyłam katastrofę samolotu. Nic nie działało, a złodziej siedział
przy oknie i mocno panikował. Nagle część samolotu obok niego została wyrwana i
bardzo silny wiatr dostał się do środka. Mężczyzna nie mógł złapać oddechu.
Jakaś wystraszona nastolatka obok niego oszalała i złapał go za szyję krzycząc
„Wszyscy zaraz zginiemy!”. Wbijała mu pazury tak mocno, że zaczął krwawić, a
zaraz potem dławić się swoją krwią. Moment później cały jego fotel wyleciał na
zewnątrz, ale niedostatecznie daleko od samolotu, bo został wciągnięty przez
jeden z silników, który przemielił ciało mężczyzny na maleńkie kawałeczki.
Koniec. Wizja się skończyła,
aa zbir leżał na ziemi oparty o ścianę budynku. Jego oczy były otwarte, ale
puste. Oddychał miarowo, a całe jego ciało drżało.
-Nie polecam tanich linii
lotniczych.
Wytarłam nóż o rękaw bluzy i
schowałam go do kieszeni w bucie. Odwróciłam się na pięcie i jak gdyby nigdy
nic, wróciłam do mojej wycieczki po Gotham.
Narracja trzecio osobowa
Dziewczyna wyglądała zza rogu
budynku i uważnie przyglądała się swojej wybawicielce. Nie mogła uwierzyć, że
uratowała ją nastolatka. Większym zaskoczeniem jednak było to, co robiła jej
niedoszłemu zabójcy. Trzymała go obiema rękami za głowę, a on cały się trząsł.
To przypominało, jakby miał atak padaczki. Po niecałej minucie wszystko ustało.
Złodziej upadł na ziemię, a niebiesko włosa dziewczyna po prostu odeszła. Nie
zastanawiając się długo, lekko przestraszona cała sytuacją osiemnastolatka
pobiegła wprost na komisariat, gdzie zeznała wszystko Komisarzowi Gordonowi. Okazało
się, że wczoraj jeden chłopak zgłosił, że zaatakowała go dziewczyna z
niebieskimi włosami. Sprawy zostały połączone, a na nieznajomą wydano nakaz
aresztowania. Oficjalnie skrzywdziła tych mężczyzn i jest niebezpieczna dla
miasta. W czasie, gdy dwaj funkcjonariusze pojechali po
„poszkodowanego” mężczyznę,
dziewczyna złożyła kompletne zeznania, a następnie razem z rysownikiem
sporządziła portret niebiesko włosej. Komisarz rozkazał jej, by nie szła z tym
do prasy, ale pazerna na pieniądze jakie mogłaby otrzymać nie czekała z tym ani
minuty. Następnego dnia tajemnicza bohaterka miała trafić na pierwszą stronę
gazety. Zadowolona z pieniężnego wynagrodzenia dziewczyna wróciła do domu i
dalej żyła swoim życiem.
Oczami Damiana
Poranny trening, Śniadanie.
Pięćdziesiąt okrążeń wokół posiadłości. Trening w Bat – jaskini. Ćwiczenia z
ojcem. W końcu odpoczynek. Rozsiadłem się w fotelu przy kominku i wziąłem
głęboki wdech. Miałem tylko pół godziny do olejnych zajęć. Mogę za to winić
tylko i wyłącznie siebie. Ojciec nie kazał mi planować tak wielu treningów,
nawet to ogradzał, ale tak naprawdę nie mam żadnych zainteresowań. Mógłbym co
najwyżej przejrzeć po raz setny życiorys każdego zbira Gotham, co nie jest już
dla mnie rozrywką.
-Jak minął paniczowi poranek?
– zapytał dobrze mi znany starszy mężczyzna.
Wyszedł z sąsiedniego pokoju,
niosąc szklankę z lemoniadą oraz dzisiejszą gazetę. Był raczej wysokim i
szczupłym mężczyzną z wieloma zmarszczkami na twarzy. Jego siwe włosy powoli
łysiały, ale brązowe oczy wciąż biły młodością. Miał na sobie ciemny garnitur,
jaki nosił na co dzień, białe rękawiczki i czarne, elegancie buty.
-Jak zawsze Alfredzie. Wiesz,
że w weekendy zawsze ćwiczę.
-Miałem nadzieję, że znalazł
sobie panicz w końcu jakieś zajęcie – Pennyworth podał mi szklankę, a ja od
razu wypiłem z niej łyk – Proponuję wyjść do ludzi, choćby posiedzieć w parku.
-Jestem z ludźmi w szkole, co
i tak nie jest potrzebne. Nie dorastają mi do pięt.
-Skromny jak zawsze – już bez
słowa mężczyzna podał mi gazetę, a ja oddałem mu pustą już szklankę.
Od niechcenia spojrzałem na
tytułową stronę pisma i o mało go nie upuściłem. Nagłówek głosił „Tajemnicza
bohaterka ratuje dziewczynę”, a pod nim znajdował się szkic owej bohaterki.
Byłem całkowicie pewny, że ją znam, że to moja dawna przyjaciółka. Poznałem ją
kiedy jeszcze żył dziadek. To on przyjął ją do Ligii. Razem ćwiczyliśmy i
żyliśmy.
-Czy wszystko dobrze,
paniczu? – Alfred wyrwał mnie z przemyśleń. Pokiwałem twierdząco głową i
oddałem mu gazetę. Bez słowa wstałem z fotela i skierowałem się do drzwi – A
panicz gdzie się wybiera?
-Do parku. Sam mówiłeś, że
powinienem wyjść do ludzi. Właśnie taki mam zamiar.
Mam nadzieję,że będziesz jeszcze pisać bo jak narazie nieco złagodziłaś mój ból po odejściu Meggy:)
OdpowiedzUsuń~Suzia
Będę, jasne, że będę ;-) Następny rozdział pojawi się w sobotę ;-)
UsuńPozdrawiam i miłego dnia :D
***Niki***