sobota, 17 września 2016

Rozdział XIX - Nowy przywódca

Wojna nadchodzi
Wojna wzywa
Zadrżał świat
Niebo upada - niebo upada

Pośród ciemności - wszyscy jesteśmy jednością
Pośród ciemności - wszyscy musimy działać
Pośród ciemności - wszyscy wzniecimy światło
Pośród Ciemności - wszyscy musimy walczy, musimy walczyć

Coś nadchodzi
Coś jest już w drodze
Góry kruszę się
Jak gliniany posąg - coś jest już w drodze

Pośród ciemności - wszyscy jesteśmy jednością
Pośród ciemności - wszyscy musimy działać
Pośród ciemności - wszyscy wzniecimy światło
Pośród Ciemności - wszyscy musimy walczy, musimy walczyć

The Phantoms - Into the Darkness


Siedziałam w posiadłości Wayne’ów i czekałam, aż Damian się przebierze. Nasza dwójka wróciła od razu do Bat-jaskini, ale Batman postanowił, że osobiście zawiezie Jokera do Arkham. Widać było, że śmierć Harley go rozdrażniła, ale najbardziej zły był na to, że nie zdołał jej uratować. Ja sama obwiniałam się, że nie zdołałam jej pomóc. Quinn była tylko i wyłącznie ofiarą Jokera, którą omotał sobie wokół palca. To, kim się stała, było tylko i wyłącznie jego winą.

-Jak się trzymasz? – zapytał Damian, idąc w moją stronę.
-Nie sądzisz, że to trochę bezsensowne pytanie? W końcu to nie ja dostałam kulę w łeb.
-Tak, to rzeczywiście nie ma sensu – chłopak usiadł obok mnie na kanapie – Ale wolałem zapytać. Ostatnio widzisz stanowczo za dużo śmierci.
-Nie przesadzaj już… Akurat widok śmierci nie bardzo na mnie wpływa, przyzwyczaiłam się do niego. Po prostu nie lubię, gdy ginie ktoś, kto na to nie zasługuje.  
-A Quinn nie zasługiwała? – spytał podchwytliwie. Chciał mnie podejść, ale nie wiedziałam po co.
-Nie. Widziałam, że ona chciała tylko być przy swoim ukochanym, przypodobać się mu. A on miał ją głęboko w dupie. Harley nie zasługiwała na śmierć.
-Damian? – znajomy głos dochodził z sąsiedniego pokoju. Odwróciłam się w jego stronę i ujrzałam stojącą w drzwiach Megan. Dziwnie wyglądała – Dobrze, że już jesteś – mówiąc to, ruszyła w naszą stronę. Nastolatek zerwał się z kanapy, a ja za nim.
-Co się stało?
-Talia… Była u mnie.
-Co? Kiedy? – dostrzegłam, że młody Wayne instynktownie zaciska pięści – Czego chciała? – dziewczyna nie odpowiedziała, a jedynie pokręciła głową, jakby nie mogła z siebie wydusić tych słów. Ja jednak podejrzewałam o co może chodzić.
-Chciała, żeby Megan cię zabiła – Damian nie odrywał wzroku od ciemnowłosej – Mam rację? – i ja odwróciłam się w jej kierunku. Skinęła twierdząco głową – Czy ona jest naprawdę aż tak głupia, żeby podejrzewać, że to zrobisz?!
-Nie – w sekundzie przybrała taką postawę, jakby zaraz miała mnie zaatakować – Ale widziałam wymalowaną na jej twarzy desperację. W dodatku sposób, w jaki mówiła on… Ona nie brzmiała jak Talia – starała się wyjaśnić – Jasne, zagroziła, że jak tego nie zrobię to zabije i Richarda i Jasona, szantaż do niej pasuje, ale nie ton, w jakim się wypowiadała… Mówiła o Damianie tak, jakby nigdy ją nie obchodził, a cała nasza trójka wie, że to nie prawda.
-Co racja, to racja – potwierdziłam – Może i talia jest wredną suką… - zielonooki posłał mi ostrzegawcze spojrzenie, ale udałam, że nawet go nie widziałam – Ale widać, że zależy jej na synu. Zawsze jej zależało.
-Najwyraźniej nie – ciemnowłosy skrzyżował ręce na piersi – Chce mnie zabić, to chyba mówi samo za siebie – spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
-Damian, to jest twoja matka – chłopak przewrócił oczami – Coś musiało się stać, skoro ot tak zdecydowała, że chce zakończyć twój żywot. A skoro Megan mówi, że ona nie zachowywała się tak, jak dawniej, to najwyraźniej stało się coś, co ją cholernie zmieniło. Nie chcesz się dowiedzieć, co to było?
-Chcę się wreszcie od niej uwolnić! Chcę w końcu uciec od Ligii i od chęci zabijania, jaką we mnie wszczepiła! – w jego głosie słychać było złość, ale i zmęczenie. Pewnie już wiele razy chciał to z siebie wyrzucić – Nie obchodzi mnie co się stało z Talią. Chcę tylko żeby wreszcie dała mi spokój i pozwoliła być sobą.
-I właśnie dlatego chce cię zabić – do rozmowy wtrącił się Bruce, który nawet nie wiem kiedy znalazł się w pokoju – Kiedy już odstawiłem Jokera do Arkham, złożyłem kolejną wizytę Copperhead. Tym razem wreszcie postanowiła gadać.
-I? – zapytałam wyczekująco.
-Udało jej się podsłuchać rozmowę Talii, kiedy przyjechała do siedziby Ligii na spotkanie zabójców. Z tego, co zrozumiała, to twoja matka już nie ma całkowitej kontroli nad Ligą.
-Skąd to podejrzenie? – na twarzy Megan pojawiło się zdziwienie. Obie wiedziałyśmy, że oprócz Ra’s i jego córki nikt nie byłby w stanie rządzić Ligą.
-Zwracała się do swojego rozmówcy „Panie” – wyjaśnił Batman – I z tego, co powiedziała mi Copperhead, to właśnie nowy przywódca Ligii pragnie twojej śmierci, ponieważ straciłeś swój instynkt zabójcy, który jak to ujął nasz tajemniczy mężczyzna, był twoim jedynym atutem.
-Może to właśnie dlatego Talia tak dziwnie się zachowuje? – zaproponowałam – Wie, że nie ma już władzy nad Ligą, ale jest zbyt dumna by się do tego przyznać, dlatego nadal udaje, że to ona wszystko kontroluje.
-I dlatego jest aż tak zdesperowana – dodała ciemnowłosa – Bo wie, że jeśli Damian przeżyje, ona zawiedzie swojego nowego Pana i z pewnością spotka ją za to sroga kara. W końcu ten tajemniczy mężczyzna musi stanowić dla niej wielkie zagrożenie, skoro udało mu się przejąć władzę nad Ligą.
-Zajmę się tym, kiedy dokończę sprawy w Gotham – podsumował Batman – Dowiem się kim jest nowy przywódca i postaram się przywrócić Talii władzę.
-A nie lepiej zabić nowego przywódcę, ale i wsadzić Talię do więzienia? – zapytałam nieco niepewnie, widząc ten pełen niesmaku wzrok mężczyzny – To chyba by całkiem zniszczyło Ligę, nie?
-Nie – zaprzeczył niebieskooki.
-Bruce ma rację – dodała Meg - To tylko stworzyłoby nowy problem. Ktoś prędzej, czy później przejąłby władzę i kto wie, czy nie wpakowaliśmy się w jeszcze większe bagno.
-Dobra, zwracam honor – przyznałam się do błędu, rozkładając przy tym ręce w znaku bezsilności – Niech rzeczywiście Batman się tym zajmie – sama nie wierzyłam, że to mówię.
-Jesteś dziwnie cichy, Damian – stwierdziła niebieskooka i zmierzyła chłopaka wzrokiem – Nie chciałbyś czegoś dodać?
-Nie – odparł, najkrócej jak mógł. Na jego twarzy malował się grymas niezadowolenia.

Widać było, że zdenerwowała  go wieść, iż ktoś zdołał odebrać władzę jego matce, a w dodatku chce jego śmierci. A może po prostu denerwowała go niewiedza? Tak, Damian nie znosi nie mieć wszystkich potrzebnych mu informacji, a ta jest mu wręcz niezbędna. Kto wie, do czego się posunie, by zdobyć upragnione odpowiedzi?

-Może już powinniśmy iść odpocząć – zaproponował, choć bardziej rozkazał Bruce.
-Dobry pomysł – przyznała mu rację Megan – Wracam do łóżka – stwierdziła, machając nam przy tym na pożegnanie.
-Ja też już wrócę do domu. Tylko mój motocykl, choć to motocykl Jasona, a zresztą nieważne… Sęk w tym, że mój transport stoi sobie pod ziemią, a ja nie mam bladego pojęcia jakie jest hasło do windy – mówiąc to, pokazałam stojący w oddali zegar.

Jak zdążyłam się już dowiedzieć, to właśnie on, a dokładniej jakaś tam kombinacja wskazówek uruchamia windę, ale żeby ruszyła, trzeba wpisać specjalny kod, którego niestety nie posiadam.

-Chodź, odprowadzę cię – Damian chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę zegara.

Otworzył szybę, przestawił wskazówki, a po chwili ściana obok dosłownie rozsunęła się, ukazując drzwi do windy. Kiedy i one się otworzyły, a my weszliśmy do środka, zielonooki wcisnął po kolei cyfry 3, 8, 5, 2 i w tym samym momencie ruszyliśmy w dół. Mogło się zdawać, że nie minęło nawet pięć sekund, a my już byliśmy w Bat-jaskini. Szliśmy w milczeniu, mijając stare kostiumy Batmana oraz Robina, założone na manekiny i postawione za szkłem. Potem przeszliśmy obok Bat-komputera, przy którym majstrował coś Alfred, najpewniej szukał informacji o możliwym przywódcy Ligi, tak przynajmniej mi się zdawało. W końcu dotarliśmy do schodów, które prowadziły do czegoś w rodzaju parkingu, choć nie wiem jak miałam to fachowo nazwać. Była to po prostu dość spora przestrzeń, gdzie stał Batmobil i kilka motocykli. Ja podeszłam do mojego ścigacza i usiadłam na niego. Chciałam ruszyć od razu, bo szczerze powiedziawszy byłam strasznie zmęczona i nie wiedziałam, czy oczy zaraz same mi się nie zamkną. Ale widząc ten dziwny, zamyślony wyraz twarzy Damiana, nie mogłam tak po prostu sobie pojechać.

-Co cię gryzie?
-Nie sądzisz, że to trochę bezsensowne pytanie? – odpowiedział na to pytanie, dokładnie tak jak ja kilka minut temu, uśmiechając się przy tym wrednie, ale ja wiedziałam, że to sztuczny uśmiech. Mimo to i ja użyłam jego tekstu, by po prostu jakoś rozluźnić zaistniałą sytuację.
-Tak, to rzeczywiście nie ma sensu, ale wolałam zapytać. W końcu ostatnio dosyć dużo osób chce cię zabić…
-Przywykłem – stwierdził obojętnie – Ra’s zawsze miał wielu wrogów, a ja, jako jego wnuk, można powiedzieć, że otrzymałem ich w spadku. Teraz, kiedy jestem Robinem, partnerem Batmana, jest tak samo. 
-Co nie znaczy, że jesteś niezniszczalny – zwróciłam mu uwagę – Wiem, że nie boisz się śmierci, że niczego się nie boisz, ale nie powinieneś lekceważyć zagrożenia.
-Nie robię tego – szybko zaprzeczył – Ja po prostu… - chicho westchnął – Ostatnio sporo dzieje się w Gotham, miasta potrzebuje ochrony i wolę zamartwiać się o nie, niż o mnie – zaśmiałam się pod nosem na te słowa – Co? – spytał nieco ostro.
-Nic, nic… Po prostu przypomniałam sobie, jak to kiedyś w kółko gadałeś, że będziesz rządził światem i nic nie stanie ci na drodze – kiedy powiedziałam to na głos, zaśmiałam się jeszcze głośniej, ale i ciemnowłosego to nieco rozbawiło – To niesłychane, jak szybko zmieniłeś swoje poglądy.
-Sześć lat to szybko?
-W porównaniu z całym życiem? Owszem.

Rozmawiając z chłopakiem, przypomniałam sobie moje wcześniejsze spotkanie z Colinem. Powinnam powiedzieć Damianowi, że on już zna o mnie prawdę. No i jeszcze, że za jakiś czas najpewniej jedziemy do parku rozrywki… Ciekawe, jak bardzo będzie zły… Powiem mu, ale nie dziś. Dziś już mieliśmy dość wrażeń.

-Możemy się jutro spotkać? – zdziwiła go powaga, z jaką wypowiadałam te słowa – Chcę obgadać kilka spraw.
-Tak, jasne – odparł – Przyjadę po ciebie koło piętnastej – pokiwałam porozumiewawczo głową i uśmiechnęłam się do niego na pożegnanie.

Odpaliłam silnik motocyklu i z piskiem opon ruszyłam przed siebie. Przejechałam przez ciemny, skalisty tunel, a potem metalową bramę, która otworzyła się, gdy tylko się do niej zbliżyłam. Znalazłam się na świeżym powietrzu, już za granicami Gotham. Jako iż byłam okropnie zmęczona, przyśpieszyłam, by jak najprędzej znaleźć się w łóżku.
Po niedługim czasie byłam już na miejscu. Wdrapałam się po schodach, otworzyłam drzwi i wparowałam do środka. Ruszyłam prosto do mojego pokoju, ale momentalnie zatrzymałam się, gdy zobaczyłam siedzącego na kanapie w salonie Jasona.
Ciemnowłosy miał podkrążone oczy i posiniaczone knykcie, jakby właśnie stoczył walkę życia. Mimo to, nie miał żadnych innych obrażeń, czyli pewnie walka była nieco nierówna. Kiedy już zorientował się, że wróciłam, powoli zebrał się z kanapy i nieco chwiejnym krokiem skierował w moją stronę. Ciężko było mi stwierdzić, czy ledwo trzyma się na nogach, bo jest pijany, zmęczony, czy jednak oberwał mocniej, niż mogłoby się wydawać. Jednak kiedy dzieliło nas tylko kilkanaście centymetrów i zdołałam wyczuć bijący od niego smród taniego burbonu, byłam całkiem pewna co do odpowiedzi.
Jay nic nie mówił, patrzył tylko na mnie nieobecnym wzrokiem, jakby nawet nie wiedział kim jestem.

-Gdzie byłeś? – zapytałam, mając już serdecznie dość ciszy.
-Czy to prawda? – zignorował moje pytanie – Ona nie żyje?
-Tak – odparłam – Zabił ją – ciemnowłosy westchnął i oparł się plecami o ścianę, by złapać równowagę.
-Przepraszam. Powinienem tam być razem z tobą… Powinniśmy go powstrzymać…
-A powiesz mi chociaż gdzie byłeś?
-W barze – prychnęłam.
-Tylko? Bo twoje pięści mówią co innego.
-Tylko w barze. Piłem, wypytywałem o klauna, potem znowu piłem… Aż w końcu do środka wparował jakiś facet i zaczął wrzeszczeć, że dziewczyna Jokera dostała kulkę w łeb. Wnerwiłem się i rzuciłem na niego, a potem to już samo poszło…
-Nie martw się – starałam się go jakoś pocieszyć – Klaun siedzi w Arkham.
-Prędzej, czy później i tak wyrwie się na wolność.

-W to nie wątpię. Tylko my, będziemy już na niego czekać.     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz