Nieprawda,
że czas leczy rany i zaciera ślady. Może tylko łagodzi przykrywając wszystko
osadem kolejnych przeżyć i zdarzeń. Ale to, co kiedyś bolało, w każdej chwili
jest gotowe przebić się na wierzch i dopaść. Nie trzeba wiele, żeby przywołać
dawne strachy i zmory. Gdyby nawet trwały w ukryciu, zepchnięte na samo dno, to
przecież gniją gdzieś tam, na spodzie, i zatruwają duszę, zawsze pozostawiając
jakiś ślad - w twarzy, w ruchach, w spojrzeniu - tworzą bariery psychiczne,
kompleksy. Nie pomoże wódka, nie pomoże szarpanie się w skrajnościach, od
usprawiedliwiania do potępiania.
Lucjan
Nowakowski
Siedzieliśmy w salonie i
wzajemnie się zszywaliśmy. Byliśmy przyzwyczajeni do bólu, więc nie było z tym
większego problemu. Powoli robiło się jasno, ale żadne z nas nie było śpiące.
Byłam zła sama na siebie, że tak łatwo dałam się postrzelić. Mógł mnie zabić w
każdej chwili, nie doceniłam go! Nigdy więcej. Przypomnij sobie nauki Ra’s. „Każdy
przeciwnik jest godny twojej uwagi”, mówił. Najwyraźniej zapomniałam o tej
lekcji. Jay pewnie też jest zły, że od tak zaufał Quinn. Mogliśmy się domyślić,
że nie zdradzi Jokera. To był nasz największy błąd, zaufanie wariatce. Został
jeszcze oczywiście problem naszego tajemniczego snajpera. Najpierw myślałam, że
strzelała Quinn, ale Jay twierdzi, że nie dałaby rady oddać tak czystego
strzału.
Po skończonym zszywaniu
zostawiliśmy krwawy bałagan, ale nie przejmowaliśmy się. Nie chciałam zbyt
szybko pytać chłopaka o jego uraz związany z Jokerem. W pewnym sensie wiem co
się między nimi stało, ale na początku myślałam, że to moja moc oszalała. W
końcu widziałam jego śmierć. Musiałam jednak zebrać się w sobie i zadać to
pytanie.
-Musimy pogadać Jason –
chłopak podniósł wzrok – Dlaczego tak bardzo zależy ci na śmierci Jokera?
-To nie jest twoja sprawa.
-Właśnie, że jest! Jeśli mam
ci pomóc, to muszę znać powód. Inaczej koniec naszej współpracy.
-Naprawdę nie chcę o tym
mówić, Luna – wstałam z kanapy i usiadłam naprzeciw opierającego się o ścianę
chłopaka. Złapałam go za dłoń i spojrzałam prosto w oczy.
-Musisz się w końcu przed
kimś otworzyć, Jay. Nie możesz zamykać się w sobie i odpychać każdego, kto chce
ci pomóc.
-To nie jest takie proste.
-Rozumiem. W takim razie ja
zacznę – wzięłam głęboki wdech – Ra’s wysłał mnie na pierwszą misję kiedy
miałam osiem lat. Miałam zabić jakiegoś łącznika z rządem, który nie zgodził
się współpracować z Ligą. Dostałam broń, napoje, noże. Zawieźli mnie pod jego
dom. Nie wzbudzałam żadnych podejrzeń, wiec byłam idealna do takiej misji.
Podeszłam do drzwi i ot tak zapukałam. Otworzyła mi jego sześcioletnia córka.
Zapytałam, czy jest tata, a ona odrzekła, że siedzi w swoim pokoju i wpuściła
mnie do środka – poprawiłam włosy z nerwów i mocniej zacisnęłam rękę – Poszłyśmy
na górę trzymając się za ręce i weszłyśmy do pokoju. Jej tata zdziwił się, co
robię u nich w domu, ale nawet nie pytając się córki kazał nam iść do jej
pokoju i nie przeszkadzać. Musiałam wykonać zadanie, więc wyciągnęłam pistolet
i strzeliłam w jego brzuch. Zawył i upadł na podłogę, a z jego rany zaczęła
wypływać krew. Nadal trzymałam dłoń dziewczynki, która w momencie zaczęła się
trząść. Wykrwawienie się mężczyzny było tylko kwestą czasu, więc chciałam
opuścić dom, ale przypomniałam sobie
słowa Ra’s. Żadnych świadków – głos zaczął mi drżeć. Nie znosiłam mówić o tej
sytuacji, ale chyba nie miałam wyjścia – Puściłam dziewczynkę i stanęłam
naprzeciw niej. Bez zawahania strzeliłam prosto w jej głowę. Nie miałam po tym
żadnych wyrzutów sumienia, nic, a nic. Przez ciągłe rozczarowania ze strony
ludzi nauczyłam się, że skoro oni mnie krzywdzili, ja powinnam postępować tak
samo. Dopiero kiedy podrosłam zrozumiałam moje błędy i poprzysięgłam sobie, że
nigdy nie skrzywdzę niewinnej osoby. Od tego czasu nie chciałam też używać
broni palnej, bo ona potrafi zawładnąć nad człowiekiem.
-Luna…nie wiem, co
powiedzieć. Jest mi naprawdę przykro.
Przygryzłam wargę, żeby się
nie rozpłakać. Od tak dawna chciałam po prostu dać upust wszystkim emocjom
jakie toczą bitwę w moim umyśle. Chciałam się wypłakać, wyżalić i teraz
nadszedł ten czas. Rzuciłam się chłopakowi na szyję, a z moich oczu zaczęły
wypływać łzy. Cała drżałam, ale w końcu mogłam to wszystko odreagować. Jay
zaczął głaskać mnie po głowie, a ja jeszcze mocniej się w niego wtuliłam. Już
od bardzo dawna nie miałam tak bliskich kontaktów z drugim człowiekiem. Dużo
lepiej się po tym poczułam.
Otarłam łzy i wyprostowałam
się. Odsunęłam się od chłopaka i dałam mu do zrozumienia, że teraz jego kolej.
-To się stało, kiedy byłem w twoim wieku. Wpadłem w
pułapkę Jokera, a on mnie porwał. Przetrzymywał mnie w jakimś startym domu,
torturował i męczył psychicznie. Nie wiem ile to trwało, ale dla mnie, to była
wieczność. Kiedy już skończył, zostawił mnie z bombą. Próbowałem uciec, ale
drzwi były zamknięte, a ja nie miałem dość siły, by je wywarzyć. Leżałem i
czekałem na śmierć, która w swoim czasie nastąpiła.
-Ale…nie rozumiem.
-Byłem przez jakiś czas
martwy, ale powróciłem do żywych dzięki Ra’s Al Ghulowi.
-Jama Łazarza…
-Pamiętam, że ból był
okropny. Miałem wrażenie, że te wszystkie krzywdy, które wyrządził mi ten
psychopata odczuwam na nowo, ale w jednym momencie – chłopak spuścił wzrok –
Uciekłem. Chciałem odejść jak najdalej. W swoim czasie dowiedziałem się, ze
Ra’s mi pomógł bo to on zlecił moje porwanie, ale nie zabicie i czół się winny.
-I od tamtego czasu chcesz
zemścić się na Jokerze?
-Przez jakiś czas rządza
zemsty nie była tak silna, ale ostatnio zaczął nawiedzać mnie w snach. Widzę
go, gdziekolwiek się nie obejrzę. Chcę zakończyć w końcu te męki – pokiwałam
porozumiewawczo głowa – Dlatego, tak bardzo chcę go zabić.
-I dlatego, ja ci w tym
pomogę. Dorwiemy go. W swoim czasie.
Uśmiechnęliśmy się do siebie.
Ta szczera rozmowa, trochę nas do siebie zbliżyła, w pewnym sensie uwolniła
nasze dusze od ciężaru, jakie znosiły. Znaliśmy nasze tajemnice, Dzięki czemu
bardziej się rozumieliśmy i bardziej sobie ufaliśmy.
Oczami Damiana
Wróciłem z patrolu z ojcem i
od razu poszedłem do swojego pokoju.
Nadal nie znalazłem żadnej
poszlaki, jaka wskazywałaby na jej obecną lokalizację. Miałem do dyspozycji
wszystkie policyjne dane, ale nie były one ani trochę użyteczne. Chciałem ją
znaleźć, ale nie miałem pojęcia jak. Musiałem jakoś odreagować, więc poszedłem
do siłowni i zacząłem okładać worek treningowy. Cały czas o niej myślałem,
przez co myślałem też o Lidze. Wróciły wspomnienia z treningów, walki,
zabijania. To miejsce było w stanie zmienić nawet kogoś tak dobrego jak ona.
Uderzyłem w worek najmocniej jak potrafiłem, aż poczułem ból w ręce.
-Cóż takiego zrobił ci ten
worek? – usłyszałem za mną damski głos – Naprawdę nieźle się na nim wyżywasz.
-Odprężam się. W końcu każdy
ma na to inny sposób.
-Racja – kobieta przeszła
obok mnie, a następnie stanęła za workiem i przytrzymała go dla mnie.
Była bardzo szczupła i dość
wysoka. Wystające kości policzkowe jeszcze bardziej ją wyszczuplały. Miała
długie, czarne jak węgiel włosy, które obecnie były spięte w kucyk, a jej
błękitne oczy przypominały mi morze. Obcisłe, ciemne legginsy podkreślały jej
zgrabną sylwetkę, a luźna koszulka, przez którą prześwitywał sportowy stanik
ukazywała jej płaski brzuch.
Uderzyłem w worek i jeszcze
raz i kolejny, aż znów nie rozbolały mnie ręce.
-Wiesz, że jeśli coś cię
gryzie, możesz mi o tym powiedzieć.
-Wiem Megan, ale ja sam muszę rozwiązać tą sprawę.
-Czyli to coś osobistego –
dziewczyna poprawiła kosmyki włosów na czubku głowy, które uciekły kucyka – Rozumiem. Tylko nie wpakuj się w
jakieś kłopoty.
-Znając życie i tak się
wpakuję. Taki już los.
-Nie. Taki już Damian Wayne –
uśmiechnęliśmy się do siebie, a zaraz potem po raz kolejny uderzyłem w worek.
„Znajdę cię Luna”,
powtarzałem w myślach. „Znajdę cię”.
Narracja trzecio osobowa
Po raz kolejny uderzył
blondwłosą w twarz, zostawiając sporego
siniaka. Kobieta miała już podbite oko, liczne siniaki na rękach i kilka na
twarzy. Po kolejnym ciosie klauna upadła na ziemię, a on zaczął kopać ją w
brzuch. Błagała, by przestał, ale na próżno. Przez te wszystkie lata
cierpienia, starała się nie zwracać na ból jaki jej wyrządza, a jedynie skupiać
się na łączącej ich miłości. Niestety miłość szybko zaczęła niknąć, zastąpiona
licznym biciem i torturami. Wiedziała, że jemu sprawiało to przyjemność.
Chciała się podnieść, ale
kopnął ją w twarz i od razu straciła wszystkie siły. Czuła, jak z pękniętej
wargi wypływa jej krew. Nie ruszała się. Czekała, aż jej Pan J skończy i po
prostu odejdzie. Kolejne ciosy znosiła z godnością, jakby już przyzwyczaiła się
do bólu. „Blizny się zagoją”, powtarzała sobie. „On mnie kocha”, próbowała to
sobie wmówić od wielu lat. Zastanawiała się, czy jego śmierć rzeczywiście by
wszystkiego nie ułatwiła. Byłaby wolna, mogłaby stąd uciec. Zapomniała by o
bólu i cierpieniu, a może nawet znalazła prawdziwą miłość. Pytanie tylko, czy
jest w stanie się na to odważyć.
Oczami Luny
Siedziałam na dachu wieżowca
i oglądałam zachodzące słońce. Jason wyszedł żeby znaleźć jakiś trop prowadzący
do Jokera. Ja zostałam wiedząc, że i tak na nic mu się nie przydam. Czułam na
twarzy zimny wiatr, przez który oczy zaczynały mi łzawić. Zapięłam kurtkę, gdyż
robiło się coraz chłodniej. Z tego punktu widzenia miasto wyglądało magicznie.
Zdawało się być wolne od jakiejkolwiek zbrodni, jakiegokolwiek szaleńca. Cóż,
pozory mylą.
Siedząc tak, samotnie, marzyłam,
by znów poczuć jego dotyk. Chciałam, aby nasze usta ponownie się spotkały, by
znów poczuć motyle w brzuchu. Brakowało mi jego obecności. Kiedy dzieliło nas
tysiące kilometrów, było dużo łatwiej. Wiedziałam, że i tak nie możemy się
spotkać. Teraz, kiedy wiem, że możemy znaleźć się na tej samej ulicy, moje
serce wypełnia pustka, którą tylko on może wypełnić. Coś jednak powstrzymuje
mnie przed szukaniem go. Być może to strach. Strach, że on o mnie zapomniał
albo, że nie chce mnie już znać. A może to lęk, że nie będę wstanie zrobić
pierwszego kroku w jego kierunku.
Cały ten świat to jedno
wielkie piekło, które przejawia się na wiele różnych sposobów. Dla niektórych
to życie w biedzie, dla innych cierpienie ze strony bliskie osoby, a jeszcze
dla kolejnych samotność. Dla mnie, to po prostu pustka, którą wypełnić może
tylko jedna osoba. Sęk w tym, że każdy ma swój własny punkt widzenia.
To
wszystko wydaje się być takie nie do wyjaśnienia, nie do odkupienia…
Megan :-D . W końcu się pojawiła. Czekałam na nią!!! Biedna Quinn. Współczuję jej. Luna i Jason w akcji. No teraz będzie się działo ;-D .
OdpowiedzUsuńCzy tym snajperem był Deadshoot?
OdpowiedzUsuń❤❤❤