sobota, 16 stycznia 2016

Rozdział VI - Bolesne wspomnienia


Nieprawda, że czas leczy rany i zaciera ślady. Może tylko łagodzi przykrywając wszystko osadem kolejnych przeżyć i zdarzeń. Ale to, co kiedyś bolało, w każdej chwili jest gotowe przebić się na wierzch i dopaść. Nie trzeba wiele, żeby przywołać dawne strachy i zmory. Gdyby nawet trwały w ukryciu, zepchnięte na samo dno, to przecież gniją gdzieś tam, na spodzie, i zatruwają duszę, zawsze pozostawiając jakiś ślad - w twarzy, w ruchach, w spojrzeniu - tworzą bariery psychiczne, kompleksy. Nie pomoże wódka, nie pomoże szarpanie się w skrajnościach, od usprawiedliwiania do potępiania.

Lucjan Nowakowski

Siedzieliśmy w salonie i wzajemnie się zszywaliśmy. Byliśmy przyzwyczajeni do bólu, więc nie było z tym większego problemu. Powoli robiło się jasno, ale żadne z nas nie było śpiące. Byłam zła sama na siebie, że tak łatwo dałam się postrzelić. Mógł mnie zabić w każdej chwili, nie doceniłam go! Nigdy więcej. Przypomnij sobie nauki Ra’s. „Każdy przeciwnik jest godny twojej uwagi”, mówił. Najwyraźniej zapomniałam o tej lekcji. Jay pewnie też jest zły, że od tak zaufał Quinn. Mogliśmy się domyślić, że nie zdradzi Jokera. To był nasz największy błąd, zaufanie wariatce. Został jeszcze oczywiście problem naszego tajemniczego snajpera. Najpierw myślałam, że strzelała Quinn, ale Jay twierdzi, że nie dałaby rady oddać tak czystego strzału.

Po skończonym zszywaniu zostawiliśmy krwawy bałagan, ale nie przejmowaliśmy się. Nie chciałam zbyt szybko pytać chłopaka o jego uraz związany z Jokerem. W pewnym sensie wiem co się między nimi stało, ale na początku myślałam, że to moja moc oszalała. W końcu widziałam jego śmierć. Musiałam jednak zebrać się w sobie i zadać to pytanie.

 

-Musimy pogadać Jason – chłopak podniósł wzrok – Dlaczego tak bardzo zależy ci na śmierci Jokera?

-To nie jest twoja sprawa.

-Właśnie, że jest! Jeśli mam ci pomóc, to muszę znać powód. Inaczej koniec naszej współpracy.

-Naprawdę nie chcę o tym mówić, Luna – wstałam z kanapy i usiadłam naprzeciw opierającego się o ścianę chłopaka. Złapałam go za dłoń i spojrzałam prosto w oczy.

-Musisz się w końcu przed kimś otworzyć, Jay. Nie możesz zamykać się w sobie i odpychać każdego, kto chce ci pomóc.

-To nie jest takie proste.

-Rozumiem. W takim razie ja zacznę – wzięłam głęboki wdech – Ra’s wysłał mnie na pierwszą misję kiedy miałam osiem lat. Miałam zabić jakiegoś łącznika z rządem, który nie zgodził się współpracować z Ligą. Dostałam broń, napoje, noże. Zawieźli mnie pod jego dom. Nie wzbudzałam żadnych podejrzeń, wiec byłam idealna do takiej misji. Podeszłam do drzwi i ot tak zapukałam. Otworzyła mi jego sześcioletnia córka. Zapytałam, czy jest tata, a ona odrzekła, że siedzi w swoim pokoju i wpuściła mnie do środka – poprawiłam włosy z nerwów i mocniej zacisnęłam rękę – Poszłyśmy na górę trzymając się za ręce i weszłyśmy do pokoju. Jej tata zdziwił się, co robię u nich w domu, ale nawet nie pytając się córki kazał nam iść do jej pokoju i nie przeszkadzać. Musiałam wykonać zadanie, więc wyciągnęłam pistolet i strzeliłam w jego brzuch. Zawył i upadł na podłogę, a z jego rany zaczęła wypływać krew. Nadal trzymałam dłoń dziewczynki, która w momencie zaczęła się trząść. Wykrwawienie się mężczyzny było tylko kwestą czasu, więc chciałam opuścić dom, ale  przypomniałam sobie słowa Ra’s. Żadnych świadków – głos zaczął mi drżeć. Nie znosiłam mówić o tej sytuacji, ale chyba nie miałam wyjścia – Puściłam dziewczynkę i stanęłam naprzeciw niej. Bez zawahania strzeliłam prosto w jej głowę. Nie miałam po tym żadnych wyrzutów sumienia, nic, a nic. Przez ciągłe rozczarowania ze strony ludzi nauczyłam się, że skoro oni mnie krzywdzili, ja powinnam postępować tak samo. Dopiero kiedy podrosłam zrozumiałam moje błędy i poprzysięgłam sobie, że nigdy nie skrzywdzę niewinnej osoby. Od tego czasu nie chciałam też używać broni palnej, bo ona potrafi zawładnąć nad człowiekiem.

-Luna…nie wiem, co powiedzieć. Jest mi naprawdę przykro.

 

Przygryzłam wargę, żeby się nie rozpłakać. Od tak dawna chciałam po prostu dać upust wszystkim emocjom jakie toczą bitwę w moim umyśle. Chciałam się wypłakać, wyżalić i teraz nadszedł ten czas. Rzuciłam się chłopakowi na szyję, a z moich oczu zaczęły wypływać łzy. Cała drżałam, ale w końcu mogłam to wszystko odreagować. Jay zaczął głaskać mnie po głowie, a ja jeszcze mocniej się w niego wtuliłam. Już od bardzo dawna nie miałam tak bliskich kontaktów z drugim człowiekiem. Dużo lepiej się po tym poczułam.

Otarłam łzy i wyprostowałam się. Odsunęłam się od chłopaka i dałam mu do zrozumienia, że teraz jego kolej.

 

-To się  stało, kiedy byłem w twoim wieku. Wpadłem w pułapkę Jokera, a on mnie porwał. Przetrzymywał mnie w jakimś startym domu, torturował i męczył psychicznie. Nie wiem ile to trwało, ale dla mnie, to była wieczność. Kiedy już skończył, zostawił mnie z bombą. Próbowałem uciec, ale drzwi były zamknięte, a ja nie miałem dość siły, by je wywarzyć. Leżałem i czekałem na śmierć, która w swoim czasie nastąpiła.

-Ale…nie rozumiem.

-Byłem przez jakiś czas martwy, ale powróciłem do żywych dzięki Ra’s Al Ghulowi.

-Jama Łazarza…

-Pamiętam, że ból był okropny. Miałem wrażenie, że te wszystkie krzywdy, które wyrządził mi ten psychopata odczuwam na nowo, ale w jednym momencie – chłopak spuścił wzrok – Uciekłem. Chciałem odejść jak najdalej. W swoim czasie dowiedziałem się, ze Ra’s mi pomógł bo to on zlecił moje porwanie, ale nie zabicie i czół się winny.

-I od tamtego czasu chcesz zemścić się na Jokerze?

-Przez jakiś czas rządza zemsty nie była tak silna, ale ostatnio zaczął nawiedzać mnie w snach. Widzę go, gdziekolwiek się nie obejrzę. Chcę zakończyć w końcu te męki – pokiwałam porozumiewawczo głowa – Dlatego, tak bardzo chcę go zabić.     

-I dlatego, ja ci w tym pomogę. Dorwiemy go. W swoim czasie.

 

Uśmiechnęliśmy się do siebie. Ta szczera rozmowa, trochę nas do siebie zbliżyła, w pewnym sensie uwolniła nasze dusze od ciężaru, jakie znosiły. Znaliśmy nasze tajemnice, Dzięki czemu bardziej się rozumieliśmy i bardziej sobie ufaliśmy.

 

Oczami Damiana

 

Wróciłem z patrolu z ojcem i od razu poszedłem do swojego pokoju.

Nadal nie znalazłem żadnej poszlaki, jaka wskazywałaby na jej obecną lokalizację. Miałem do dyspozycji wszystkie policyjne dane, ale nie były one ani trochę użyteczne. Chciałem ją znaleźć, ale nie miałem pojęcia jak. Musiałem jakoś odreagować, więc poszedłem do siłowni i zacząłem okładać worek treningowy. Cały czas o niej myślałem, przez co myślałem też o Lidze. Wróciły wspomnienia z treningów, walki, zabijania. To miejsce było w stanie zmienić nawet kogoś tak dobrego jak ona. Uderzyłem w worek najmocniej jak potrafiłem, aż poczułem ból w ręce.

 

-Cóż takiego zrobił ci ten worek? – usłyszałem za mną damski głos – Naprawdę nieźle się na nim wyżywasz.

-Odprężam się. W końcu każdy ma na to inny sposób.

-Racja – kobieta przeszła obok mnie, a następnie stanęła za workiem i przytrzymała go dla mnie.

 

Była bardzo szczupła i dość wysoka. Wystające kości policzkowe jeszcze bardziej ją wyszczuplały. Miała długie, czarne jak węgiel włosy, które obecnie były spięte w kucyk, a jej błękitne oczy przypominały mi morze. Obcisłe, ciemne legginsy podkreślały jej zgrabną sylwetkę, a luźna koszulka, przez którą prześwitywał sportowy stanik ukazywała jej płaski brzuch.

Uderzyłem w worek i jeszcze raz i kolejny, aż znów nie rozbolały mnie ręce.

 

-Wiesz, że jeśli coś cię gryzie, możesz mi o tym powiedzieć.

-Wiem  Megan, ale ja sam muszę rozwiązać tą sprawę.

-Czyli to coś osobistego – dziewczyna poprawiła kosmyki włosów na czubku głowy, które uciekły  kucyka – Rozumiem. Tylko nie wpakuj się w jakieś kłopoty.

-Znając życie i tak się wpakuję. Taki już los.

-Nie. Taki już Damian Wayne – uśmiechnęliśmy się do siebie, a zaraz potem po raz kolejny uderzyłem w worek.

„Znajdę cię Luna”, powtarzałem w myślach. „Znajdę cię”.

 

Narracja trzecio osobowa

 

Po raz kolejny uderzył blondwłosą  w twarz, zostawiając sporego siniaka. Kobieta miała już podbite oko, liczne siniaki na rękach i kilka na twarzy. Po kolejnym ciosie klauna upadła na ziemię, a on zaczął kopać ją w brzuch. Błagała, by przestał, ale na próżno. Przez te wszystkie lata cierpienia, starała się nie zwracać na ból jaki jej wyrządza, a jedynie skupiać się na łączącej ich miłości. Niestety miłość szybko zaczęła niknąć, zastąpiona licznym biciem i torturami. Wiedziała, że jemu sprawiało to przyjemność.

 

Chciała się podnieść, ale kopnął ją w twarz i od razu straciła wszystkie siły. Czuła, jak z pękniętej wargi wypływa jej krew. Nie ruszała się. Czekała, aż jej Pan J skończy i po prostu odejdzie. Kolejne ciosy znosiła z godnością, jakby już przyzwyczaiła się do bólu. „Blizny się zagoją”, powtarzała sobie. „On mnie kocha”, próbowała to sobie wmówić od wielu lat. Zastanawiała się, czy jego śmierć rzeczywiście by wszystkiego nie ułatwiła. Byłaby wolna, mogłaby stąd uciec. Zapomniała by o bólu i cierpieniu, a może nawet znalazła prawdziwą miłość. Pytanie tylko, czy jest w stanie się na to odważyć.

 

Oczami Luny

 

Siedziałam na dachu wieżowca i oglądałam zachodzące słońce. Jason wyszedł żeby znaleźć jakiś trop prowadzący do Jokera. Ja zostałam wiedząc, że i tak na nic mu się nie przydam. Czułam na twarzy zimny wiatr, przez który oczy zaczynały mi łzawić. Zapięłam kurtkę, gdyż robiło się coraz chłodniej. Z tego punktu widzenia miasto wyglądało magicznie. Zdawało się być wolne od jakiejkolwiek zbrodni, jakiegokolwiek szaleńca. Cóż, pozory mylą.

 

Siedząc tak, samotnie, marzyłam, by znów poczuć jego dotyk. Chciałam, aby nasze usta ponownie się spotkały, by znów poczuć motyle w brzuchu. Brakowało mi jego obecności. Kiedy dzieliło nas tysiące kilometrów, było dużo łatwiej. Wiedziałam, że i tak nie możemy się spotkać. Teraz, kiedy wiem, że możemy znaleźć się na tej samej ulicy, moje serce wypełnia pustka, którą tylko on może wypełnić. Coś jednak powstrzymuje mnie przed szukaniem go. Być może to strach. Strach, że on o mnie zapomniał albo, że nie chce mnie już znać. A może to lęk, że nie będę wstanie zrobić pierwszego kroku w jego kierunku.

 

Cały ten świat to jedno wielkie piekło, które przejawia się na wiele różnych sposobów. Dla niektórych to życie w biedzie, dla innych cierpienie ze strony bliskie osoby, a jeszcze dla kolejnych samotność. Dla mnie, to po prostu pustka, którą wypełnić może tylko jedna osoba. Sęk w tym, że każdy ma swój własny punkt widzenia.

To wszystko wydaje się być takie nie do wyjaśnienia, nie do odkupienia…

 

2 komentarze:

  1. Megan :-D . W końcu się pojawiła. Czekałam na nią!!! Biedna Quinn. Współczuję jej. Luna i Jason w akcji. No teraz będzie się działo ;-D .

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy tym snajperem był Deadshoot?
    ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń