piątek, 29 stycznia 2016

Rozdział VIII - Spotkanie po latach


Ta sytuacja nie jest mi obca
Lecz za każdym razem upadam
Życie spędziłem uciekając
I zawsze się wymykałem
Jednak przy Tobie czuję coś
Co sprawia, że pragnę tu zostać

Na to wszystko byłem przygotowany
Nie strzelam by chybić
Ale czuję, że zbliża się burza
Jeśli przetrwam kolejny dzień
Nie będzie już sensu biec
Będę musiał się z tym zmierzyć

Jeśli zaryzykuję wszystko
Czy podtrzymasz mnie przed upadkiem?

Jak mogę żyć? Jak oddychać?
Gdy Cię nie ma, duszę się
Chcę kochać, czuć jej płomień w żyłach
Zdradź mi, czy nadeszła chwila by porzucić to co mam?
Dla Ciebie ryzykuję wszystko
To wskazują znaki na niebie

Writing's On The Wall - Sam Smith
 

Nie mogłam uwierzyć, że on naprawdę zabrał mnie do posiadłości Bruce’a Wayne’a. Jakich on ma znajomych! Nawet słowem nie wspomniał o bracie, a teraz jeszcze to! Ciekawe jakich jeszcze ciekawych rzeczy się o nim dowiem.

Tim zaparkował samochód i wszyscy opuściliśmy pojazd. Posiadłość naprawdę była ogromna. Jay chciał złapać mnie za rękę, ale mu na to nie pozwoliłam wyraźnie dając mu do zrozumienia, że jestem zła. Szłam powoli, gdyż te cholerne szpilki strasznie utrudniały chód. Zaraz po wejściu do domu odwiesiliśmy kurtki. Tim nie czekał ani chwili i od razu dobrał się do jedzenia. Jason chyba kogoś szukał.

-Jeśli ci się wydaje, że ot tak wybaczę ci kłamstwo to grubo się mylisz.

-To nie było kłamstwo, tylko zatajenie prawdy – odwróciłam od niego wzrok – Żebyś się późnej nie pluła to wiedz, że mam jeszcze dwóch braci – spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Chyba go troszkę zdenerwowałam – I jeśli jeszcze chcesz wiedzieć, to Bruce Wayne był moim ojcem zastępczym. Przygarnął mnie, zadowolona? – nie wiedziałam co powiedzieć. Jay po prostu na mnie wybuchnął, praktycznie bez powodu – Idę się napić. 
 
Chłopak poszedł w stronę baru, a ja zostałam sama. Nie mogłam ciągle stać na środku pomieszczenia, więc przeszłam do głównej sali. Podłoga była wykonana z prawdziwego drewna, a ściany pokrywała bordowa farba. Srebrne żyrandole zwisały z sufitu, przypominając spadające płatki śniegu. W pomieszczeniu było bardzo dużo ludzi, głównie elegancko ubranych kobiet i mężczyzn. Zauważyłam też kilkoro dzieci tańczących na środku.  W tyle pomieszczenia znajdowało się podwyższenie, z którego pewnie będzie przemawiał gospodarz. Boże, nie mogę uwierzyć, że on zaadoptował Jasona. Ja nawet nie wiedziałam, że on w ogóle był adoptowany, a co dopiero przez miliardera Bruce’a Wayne’a. Ta informacja dała mi sporo do myślenia. Jay działa jako Red Hood, a wcześniej jako Robin, co już sugeruje pewną rzecz. Do tego dołóżmy jego trójkę przyrodnich braci. Wszyscy wiedzą, że Robinów było kilka, a dokładnie czworo. To wszystko układało się w spójną całość, a w samym centrum Pan Wayne, który ma do dyspozycji naprawdę dużo środków. Mógłby sobie kupić wyspę, więc czym jest dla niego kilka gadżetów? Odpowiedź jest oczywista. Bruce Wayne to Batman.

Ta informacja przez dłuższą chwilę dochodziła do mojego mózgu, który nie był w stanie jej przyjąć. Znać tak wielką tajemnicę… Ile osób może jeszcze wiedzieć? Sama nie wiem. To wszystko jest takie zamotane! Dlaczego wcześniej nie sprawdziłam przeszłości Jasona? Oszczędziłabym sobie dzisiejszego szoku. Sama jestem sobie winna. Z resztą jak zwykle.


Oczami Jasona

Właśnie dopijałem piątego drinka, kiedy usiadła obok mnie. Jej czarne włosy były delikatnie pofalowane, a błękitne oczy patrzyły prosto w moje. Miała piękną, a przede wszystkim seksowną sukienkę, czarną, bez pleców i ramiączek. Zamówiła szkocką, która dostała po pół minuty. Chwyciła szklankę i jednym łykiem wypiła całą. Mogłem wtedy zobaczyć jej tatuaż na lewej ręce przedstawiający lecące ptaki. Byłem przy jego tworzeniu.

-Zaskoczony moją obecnością? - w końcu się odezwała – Nie tak bardzo, jak ja twoją.

-Założymy się? – cicho się zaśmiała – Myślałem, że wyjechałaś do Star City.

-Bo wyjechałam, ale stęskniłam się za bratem.

-I nawet mnie o tym nie poinformowałaś? – czarnowłosa posłała mi wrogie spojrzenie.

-Nie jestem już twoja, Jason i nie muszę ci się tłumaczyć. To właśnie przez tą twoją chęć kontroli nade mną się rozstaliśmy. Nadal nie rozumiesz, że ja muszę być wolna?

-Rozumiem, Megan, ale po prostu się o ciebie martwię.

-Nie musisz. Zapomniałeś, że byłam szkolona przez Ligę?  - pokręciłem przecząco głową – Właśnie.

Dziewczyna podniosła się ze stołka i zaczęła oddalać, ale złapałem ją za rękę i zatrzymałem. Miałem już serdecznie dość rozłąki. Przyciągnąłem ją do siebie i złożyłem na jej ustach namiętny pocałunek. Byłem pewien, że zaraz wylądujemy w łóżku, ale nie mogłem się bardziej mylić. Meg wyrwała mi się i mocno przyłożyła z liścia. Wytarła usta dłonią i zdenerwowana zaczęła się oddalać. Przeczesałem włosy palcami i z powrotem odwróciłem się do baru. Zamówiłem kolejnego drinka, a potem jeszcze jednego, chcąc choć trochę załagodzić ból, jaki mi zadała.


Oczami Luny

Coś zaczynało się dziać. Widziałam, jak jakiś mężczyzna wchodzi na podest, a zaraz za nim wyraźnie niższy i młodszy chłopak. Oboje mieli czarne włosy, ale nie mogłam powiedzieć wiele więcej o ich wyglądzie. Dopiero kiedy mężczyzna stanął przy mikrofonie, rozpoznałam w nim właściciela domu, Bruce’a Wayne’a. Był naprawdę umięśniony i wysoki. Miał kwadratową szczękę i przylegające uszy. Jego niebieskie oczy uśmiechały się, ale wewnątrz kryły tajemnicę.  Młodszy chłopak wyraźnie nie chciał by mu się przyglądano, bo schował się za mężczyzną. Podeszłam trochę bliżej, by niczego nie ominąć.

-Witam Was i bardzo dziękuję za przyjście na moje skromne przyjęcie – tak, pod naciskiem na skromne – Jak sami wiecie, co roku, kiedy zbieramy się tu, bawimy i świętujemy, przy okazji pomagamy osieroconym dzieciom naszego miasta – mowa oczywiście wyćwiczona perfekcyjnie – Jak też dobrze wiecie, gdy byłem małym chłopcem moi rodzice zostali zabici na moich oczach. Tego dnia, poprzysiągłem sobie, że w przyszłości będę pomagać temu miastu i nie pozwolę, by ktokolwiek inny cierpiał tak, jak ja. Właśnie dlatego dziś, fundacja Wayne’a zbiera datki, które zostaną wykorzystane do kupna prezentów świątecznych dla dzieci z sierocińców Gotham City. Nie możemy zapomnieć, że to one są przyszłością naszego miasta. Powinniśmy pomagać im jak tylko możemy i starać się o ich lepszą przyszłość. Razem, możemy pomagać. Bardzo dziękuje za uwagę.

Wayne zaczął schodzić z podwyższenia, a ja przez kilka sekund mogłam przyjrzeć się chłopakowi, który za nim stał. To kilka sekund starczyło, bym momentalnie się zawiesiła. Znałam jego twarz, widywałam ją codziennie przez cztery lata i jeszcze później w snach, a teraz widzę ją ponownie. Szmaragdowe oczy, identyczne jak u matki, takie tajemnicze… Czarnowłosy odwrócił się w moją stronę, a kiedy nasze oczy się spotkały, oboje wiedzieliśmy, że się odnaleźliśmy. Damian zastygł, ja zresztą tak samo. Nie wiedzieliśmy co powinniśmy zrobić, a mnie nagle ogarnął lęk. Bałam się, że będzie udawał, że mnie tu nie ma, a w końcu zapomni. W panice odwróciłam się i zaczęłam biec ku wyjściu. Nogi plątały mi się, pewnie przez te durne obcasy. Opierając się o ścianę opuściłam posiadłość i od razu przywitał mnie powiew zimnego wiatru. Biegłam dalej, tak naprawdę uciekając od samej siebie, którą zostawiłam w tamtej sali. Ona dalej na niego czeka, a ja uciekam kierowana strachem. Czułam, że po moich policzkach spływały łzy, które od razu wycierałam. Przygryzłam wargę, by jeszcze bardziej się nie rozpłakać i nagle usłyszałam jak mnie woła.

-Luna! – jego głos mutował, nie był już taki sam – Nie uciekaj!

Zatrzymałam się, jak na zawołanie. Tylko on mógł mnie do czegoś tak łatwo przekonać. Słyszałam, jak biegł. Chwilę później zatrzymał się. Zamknęłam oczy, a kiedy je otworzyłam, stał już naprzeciw mnie. Miałam wrażenie, że znowu jesteśmy na tej polanie. Damian mnie całuje, zamykam oczy, jego już nie ma. Ale teraz znów się pojawił i ponownie jesteśmy razem.

Staliśmy naprzeciw siebie, nic nie mówiliśmy. Po tylu latach ciężko było zacząć rozmowę. Nagle on złapał mnie za ręce, przyciągnął do siebie i przytulił. Zawiesiłam ręce na jego szyi, a on jego na mojej talii. Stykaliśmy się czołami. Przeszedł mnie dreszcz. Znów poczułam motyle w brzuchu, a to tylko dlatego, że znów mnie dotknął.

-Nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłem – odezwał się pierwszy.

-Myślałam, że już nigdy cię nie zobaczę.

-Przecież ci coś obiecałem – uśmiechnęłam się, a on zaraz po mnie – Już nigdy więcej cię nie zostawię.

Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku i zatrzymała się w kąciku ust. Położyłam głowę na jego ramieniu. Było mi tak dobrze. Tyle lat byliśmy rozdzieleni, a teraz? Teraz zachowujemy się, gdyby to były tylko minuty.


Narracja trzecio osobowa

W pomieszczeniu było ciemno. Jedynym źródłem światła był rzutnik, który wyświetlał obraz dziesięciu osób. Brązowo włosa kobieta o zielonych oczach przyglądała się postacią, wybierając najlepszego zabójcę, jakiego mogła sobie tylko wymarzyć. Zadanie, jakie miała mu powierzyć, było bardzo ważne. Musiała naprawić błąd popełniony szesnaście lat temu. Jej szczególną uwagę przykuło sześć osób. Jedna z nich miała wyjątkowo bliski kontakt z celem, ale wątpliwe było, że zgodzi się wykonać tą misję. Z kolejnym nie powinna nawet próbować dobijać targu. Ojciec zawsze jej powtarzał, że to psychopata, który jest w stanie przechytrzyć nawet największe umysły tego świata. Najmłodsza osoba z zabójców, jaką rozważała zatrudnić była dość niepewna. Mogła ją zdradzić, z racji na burzliwą przeszłość, dlatego na razie nie chciała ryzykować także z nią. Najsilniejszy z zabójców także nie był dość zaufany. Miał szczególne zdolności, ale czasem chciał zbyt teatralnie zabić przeciwnika, narażając się w ten sposób na porażkę. Ostatnie dwie osoby były najpewniejsze, dlatego postanowiła zacząć od nich. Najlepszy snajper na świecie może załatwi sprawę, jeśli tylko nie zlekceważy swojego celu. Druga natomiast jeśli nie będzie zbyt pewna siebie. Jej trucizna jest zabójcza, ale wiem, że ukochany ma na nią  antidotum. Musiałaby wykończyć cel ręcznie, ale to nie powinno stanowić problemu.

Kobieta przekazała jednemu z podwładnych swoich wybranków. Miał wysłać im wiadomość dotyczącą zadania oraz zapłaty. Zielonooka opuściła pomieszczenie i wyszła na zewnątrz swojego domu. Było ciemno, a księżyc był w pełni. Wiatr delikatnie muskał jej twarz. Wzięła głęboki wdech. Była w pełni świadoma swoich czynów, ale nie mogła się do końca pogodzić ze swoim wyborem. Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku, ale szybko ją wytarła. Nie chciała, by ktokolwiek widział jej chwilową słabość. Musiała to zrobić, musiała naprawić błąd.

-Flius vale* – szepnęła, kiedy słońce zaczynało wschodzić – Te amo**.
 
*Żegnaj synu.
**Kocham Cię.  

4 komentarze:

  1. Ale tu się dużo działo. No świetnie ci wyszło. Tyle odkrytych sekretów, spotkanie Jasona i Megan, no i oczywiście Damian i Luna. Nie mam dobrego pomysłu na komentarz, więc kończę 😉.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ohh Meggy. Przyłożyłaś mu z liścia.

    Mam już pewne podejrzenia co do tożsamości tych sześciu zabójców ^^
    Świetny rozdział, rozczuliło mnie przy spotkaniu Luny i Damiana. Czyżby teraz będzie próbował przeciągnąć ją na stronę dobra? Mam nadzieję, że nie będzie tych badziewnych scen pocałunków w czasie walki, to strasznie oklepane. A czuję w powietrzu jakąś sprzeczkę pomiędzy naszą Bat-rodziną i przyjaciółmi, a Ligą Zabójców. Czyją stronę wybierze Luna, a nawet Meg? Nie mogę się doczekać.

    (!)Jeśli zmienisz mi tutaj Talię w bezlitosną maszynę do zabijania dzieci, do wyjdę z siebie i stanę obok. Nienawidzę Granta Morrisona za tę wizję Talii, stworzono ją jako wspaniałą, silną kobietę, kochającą Bruce'a I OCZYWIŚCIE Damiana. Dlatego też wkurzył mnie ostatni film DC, mimo że był już sto razy lepszy od pierwowzoru - Batman Incorporated. Mówiłam już, że nienawidzę Morrisona?

    A właśnie. Mam nadzieję, że Meggy jeszcze komuś przyłoży w tym opowiadaniu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie martw się Anguś, Talia sama do końca nie wie, co robi... Jak zwykle masz dobre podejrzenia i nie bój się, nie będzie pocałunków w czasie walki ;-)
      Bardzo się cieszę, że rozdział Ci się podobał :D A tak z innej beczki, widziałaś już Batman: Bad Blood? Jestem ciekawa twojej opinii ;-)
      Pozdrawiam i miłego dnia :-)
      ***Niki***

      Usuń
  3. Ale jestem podekscytowana po ty rozdziale. Nie mogę się doczekać kolejnego
    ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń